niedziela, 15 lutego 2009

Jaskółka normalności ćwierka w pandemonium rozpadu i upadku

Pieprzone Bad Flinsberg! Zeszłem do patio mojego pensjonatu, a tutaj atmosfera jak w prowincjonalnym brytyjskim hotelu wysokiej klasy, tylko że nieporównanie taniej. Moja jedynka kosztowała mnie 75, a z braku wolnych jedynek dano mi w tej samej cenie dwójkę.

Za ową dystyngowaną atmosferę odpowiadały damy z siwymi włosami i perłowymi naszyjnikami raczące się czymś w dining roomie. Ach, nchodziłem się tego dnia nim odkryłem mój pensjonat. Aha, a w barze mają nawet Czarnkowskie Ciemne, chyba najlepsze piwo w Polsce, pochodzące z miasta mojej babci. To chyba jeden z ostatnich browarów nieprzejętych przez te straszne koncerny robiące masowo reklamowany trunek dla naiwnych.

Ach, jak miło jest zasmakować polskiego Guinnessa. Wiem że rasta nie piją, ale nie mam weeda pod ręką, a po 8 godzinach na snołbordzie mogę mieć problem z rozluźnieniem mięśni. Pomaga mi w tym tylko weed, tudzież ciepła kąpiel. Tudzież piwo.

Jak zejść wieczorem do hotelowego patio? Wpadłem tu tylko na deskę, w plecaczku nie mam nic poza slipkami, skarpetkami, bluzą i podkoszulkiem na zmianę. Moje buty snołbordowe są tak wygodne że można w nich tańczyć czy poiwaniać kilometrami, więc nie zabieram obuwia na zmianę., Jedyne ubranie jakie mam to snowboardowi jumper, rodzaj kurtki zszytej w jedną część ze spodniami. Ubieram to i miękkie nadmuchiwane wewnętrzne skarpety, te środki skorupy butów do deski i złażę.

Mój pensjonat, z tego co słyszę, ma 108 lat. Należy on do sieci Landgut Hotels, można w nim skorzystać też z promocji oferowanych przez Lausitzer Karte (Kartę Łużycką). Bad Flinsberg rozwinął się mniej więcej wtedy gdy rozbudowano koleje żelazne i rozmaita ludność mogła wreszcie masowo podróżować oraz konsumować produkty z daleka. To koleje stworzyły nową erę globalizacji, specjalizację producentów, umożliwily masową produckę i osi.ągnięcie korzyści skali. Tymczasem linia do Bad Flinsberg jest dziś nieużywana, tory zarosły trawą.

W Internecie, na stronie jednej z fundacji zajmujących się zachowaniem starego taboru kolejowego, znalazłem zdjęcie rodzaju tramwaju kursującego do Bad Flinsberg z pobliskiego Greiffenberg. Wagonik ten, taki mały przedwojenny szynobusik na kilkanaście osób, czeka cierpliwe w owej fundacji uratowany od zezłomowania. Tak oto docierano do Bad Flinsberg przed wojną, tak też się wciąż podróżuje na południe czy zachód od owej strefy upadku i rozpadu w której na lata Bad Flinsberg zamknięto.

Dziś na wyciągu poznałem ojca z dzieckiem. Najpierw gadałem ze starszym, potem mały, nie wiem ile miał lat, może z 8-9, zaczął ubolewać że w Bad Flinsberg nie ma snowparku. Jak jechaliśmy w wagoniku nówka-sztuka kolejki gondolowej, pokazywał mi dziesiątki swoich zdjęć ze snowparku, przesuwając je palcem w galerii na swoim Iphonie. Poczułem się trochę staro. Jak miałem 8-9 lat to bałem się nart, snołbordu w tym kraju chyba jeszcze nie było, a do zabawy miałem tylko Amstrada kupionego za jakieś bajońskie pieniądze. Do dziś jestem kijowy w snowparku, gdyby nie zbroja to krucho byłoby z moimi plecami.

Mały się mnie pyta czemu nie skakałem z muld tak jak on. Ma snołbord jak pół mojego. Pyta się potem mnie, gdy wreszcie zacząłem skakać z muld, czemu jak ktoś jest większy to skacze na krótsze odległości. Odpowiadam mu, że ma taką samą prędkość, ale jest cięższy. Ale to trochę bujda. Mały naprawdę zaiwania co najmniej tak samo szybko jak ja a potrafię cisnąć po 6 dych. No dobra, skaczę tak krótko bo boję się gnać po 100 na godzinę jak niektórzy i słabo się wybijam.

Śniadanie w dinning roomie. Od 8.30 do 9-tej i nie p później czy wcześniej. Właściciel dba o dyscyplinę gości, umie utrzymać tą atmosferę która powoduje że jemy śniadanie wespół ze wszystkimi bywalcami pensjonatu. Małe table talk, jak, kto, gdzie i skąd. Mam swoją wegetariańską paterę, właścicielka pamiętała od wczoraj i od razu wskazała mi miejsce. Ci ludzie zadbali o każdy szczegół.

Bad Flinsberg spowodował że przez te dwa dni uwierzyłem w to że w strefie skolonizowanej może się udać. Czy to kolej gondolowa, na której stacjach czułem się jak w Szwajcarii czy Włoszech, czy to ów pensjonat, albo restauracyjka naprzeciw niego. Zbudowana przy uliczce na której jest może z 10 domów. I działa. Albo oldskulowa apteka ze starymi szafami z epoki w której aptekarka zręczną szwabachą obsługiwała cudzoziemskich w większości klientów kupujących swoje krople i maści. Ów kurort jest jaskółką wśród gigantycznego pandemonium rozpadu, emigracji i uwiądu jaki dotknął całą zachodnią część strefy, pozostawiając region ofiar socjalnych. Jaskółka normalności ćwierka, ale jak na razie tylko w B.F.

Brak komentarzy: